Nazywam, się Paulina Walczak. Urodziłam się z mózgowym porażeniem dziecięcym pomimo
tego idę przez życie odważnie i jestem ciekawa świata. Już w dzieciństwie zainteresował
mnie Meksyk oraz ich język ojczysty czyli język hiszpański a to za sprawą tego, że oglądałam
telenowele meksykańskie, które były emitowane w Polsce.
Z roku na rok moja miłość do Meksyku i języka hiszpańskiego rosła za sprawą wielu osób
w tym i Basi – Polka mieszkająca w Meksyku, wiolonczelistka. Basia uczyła mnie hiszpańskiego.
Jest autorką książki o Meksyku a ja książkę zakupiłam a w
środku była dedykacja dla mnie ,,Aby ta książka była początkiem fascynujących podróży po
Meksyku” I tak też się stało.
Dwa lata później a dokładnie 4.03.2024 roku o 7:30 wyruszyłam w swoją podróż marzeń i
pojechałam Uberem na lotnisko Ławica w Poznaniu. Na miejscu czekała na mnie asysta
osoby niepełnosprawnej dzięki czemu cała odprawa przeszła sprawnie. Lot miałam z
przesiadką we Frankfurcie nad Menem a stamtąd bezpośrednio do Ciudad de Mexico
Na miejscu czekały na mnie poznane wcześniej na grupie podróżniczej panie Meksykanki.
Czekały na mnie z balonem z napisem – Para mujer fabulosa Feliz cumpleańos! Tłumacząc
dla wspaniałej kobiety wszystkiego najlepszego! Będąc już na miejscu i trzymając balon w
ręce uświadomiłam sobie że jestem w Meksyku i właśnie spełnia się moje marzenie.
5 marca wczesnym rankiem rozpoczęliśmy zwiedzanie Ciudad de Mexico-stolicy kraju.
Eugenia i Angelica o których wspomniałam wcześniej były moimi przewodnikami po
Meksyku. Moimi „aniołami”. Pierwszy punkt od którego rozpoczęliśmy zwiedzanie to Plac Zócalo. To główny
plac stolicy a zarazem jeden z największych placów na świecie. Stanowi punkt meksykańskiej
historii i kultury. Następnie Katedra Metropolitalna- jest największą i najstarszą katedrą w
Ameryce.
Podczas oprowadzania po Ciudad de Mexico mijając jedną z restauracji przyciągnął mnie
niesamowity zapach. Okazało się, że to pozole. Tak jak my mamy swój rosół, Meksyk ma
swoją tradycyjną zupę – pozole. Głównym składnikiem zupy jest biała kukurydza.
Dodatkowe składniki, takie jak rzodkiewka, awokado czy kapusta, najczęściej podaje się
osobno, każdy dobiera je sobie według indywidualnych upodobań. Ta zupa to moje ulubione
danie kuchni meksykańskiej.
Po krótkim odpoczynku kontynuowaliśmy zwiedzanie a tym razem padło na La Torre
Latinoamericana. Wieżowiec w Meksyku o wysokości 182 m i ma 44 piętra. Na szczycie
wieżowca mogłam podziwiać panoramę miasta oraz niezwykły zachód słońca.
Kolejny dzień wrażeń a tym razem Coyoacan i Dom Fridy Kahlo- Frida Kahlo- artystka i
działaczka społeczna. W muzeum można zobaczyć dzieła artystki, jej warsztat pracy.
Zobaczyłam również jej ogród. Na środku stała piramida a dookoła bujna roślinność i żywe
kolory.
Podczas wizyty w Coyoacan miałam okazję spróbować prawdziwej wody z kokosa. Zobaczyć
prawdziwych mariachi. Mariachi to rodzaj orkiestr popularnych w Meksyku, typowi mariachi
mają w swoim składzie skrzypce, gitary I trąbki. Liczą od 3-12 osób.
Zwiedziłam jeszcze Xochimilco – jedna z szesnastu dzielnic Ciudad de Mexico. W Xochimilco
miałam okazję popływać po kanałach w ukwieconych łódkach tzw. trajineras.
Następnego dnia wybrałam się do San Luis Potosi.
Co mogłam zobaczyć w San Luis Potosi? Zabytki takie jak katedra z XVI I kościoły z XVIII,
pałac biskupi teatr. Będąc tam spróbowałam cafe de olla- to tradycyjna meksykańska
metoda parzenia kawy, która podawana jest w wyrabianych ręcznie glinianych naczyniach o
grubym dnie. San Luis Potosi to urokliwe miasto, które warto zwiedzić.
Swoje urodziny spędziłam w San Miguel de Allende. Co charakteryzuje San Miguel
de Allende i co przykuło moją uwagę? Budynki są pomalowane w odcienie żółci, czerwieni i
brązu. Uważam, że to jeden z najbardziej fotogenicznych miast Meksyku.
Kolejne miasto, które zwiedziłam to Puebla (Miasto Aniołów). Słynie z licznych katedr i
kościółów. Nazywane jest również miastem kolorów a to dlatego, że posiada wiele
kolorowych zabudowań.
Z Puebli wróciłam do Ciudad de Mexico przede wszystkim po to aby zobaczyć się osobiście z
Basią Piotrowską, która miała tam swój koncert. Mogliśmy się zobaczyć po raz pierwszy. Były
łzy wzruszenia.
To już były moje ostatnie dni w Ciudad de Mexico ale zdążyłam jeszcze zobaczyć symbol
Meksyku -Angel de la Independencia- pomnik oraz punkt widokowy zwieńczony figurą
anioła.
Do domu wróciłam 19 marca. Po dwóch tygodniach moich wojaży wróciłam
zmęczona ale szczęśliwa i stanęłam przed lustrem i powiedziałam sobie Ty potrafisz!